Luksus na pokaz, pieniądze znikąd

Według anonimowych źródeł z branży marketingu internetowego, część najpopularniejszych influencerów w Polsce — w tym nazwiska z milionowymi zasięgami — zarabia fortuny nie na reklamach, ale na fikcyjnych współpracach.
Zgłaszają nieistniejące kampanie, „pompują” statystyki botami, a ich „autentyczne posty” są w rzeczywistości… pisane przez agencje PR. ?

„To już nie są ludzie, to projekty marketingowe” – mówi były menedżer jednej z topowych gwiazd Instagrama.

Manipulacja emocjami fanów

Najbardziej szokujące?
Niektórzy influencerzy celowo wzbudzają kontrowersje, planując publiczne kłótnie, rozstania czy „dramy”, tylko po to, by zwiększyć zasięgi.
Każdy łzy, każda kłótnia i każda „przypadkowa” wpadka to dokładnie zaplanowany element kampanii.

To nie przypadek, że gdy jedna para „rozstaje się” na Instagramie, już tydzień później mają wspólną kampanię nowej marki perfum. 

Internauci są w szoku!

Komentarze pod najnowszymi postami znanych twarzy to mieszanka oburzenia i niedowierzania:

„Czyli to wszystko było udawane?!”
„Wierzyłam im bardziej niż politykom…”
„Czas odobserwować pół Instagrama.”

Kto zarabia na tej iluzji?

Eksperci rynku szacują, że polska „gospodarka influencingu” to już ponad 1,5 miliarda złotych rocznie.
A największe fortuny rosną nie dzięki autentyczności, lecz dzięki perfekcyjnie zaplanowanym iluzjom sukcesu.
Zyskują nie ci, którzy są prawdziwi — lecz ci, którzy najlepiej udają prawdę.

Nowa era – koniec z udawaniem?

Nadchodzi fala zmian.
Marki coraz częściej żądają pełnej transparentności, a fani domagają się dowodów autentyczności.
Powstają nawet aplikacje, które analizują, czy post influencera jest prawdziwy, czy wygenerowany przez AI.

To może być początek końca „plastikowych” gwiazd sieci — i początek ery, w której szczerość znów stanie się walutą.

Podsumowanie

Świat influencerów pęka w szwach.
Za filtrem perfekcji kryją się sztaby specjalistów, botów i kontraktów.
I chociaż wielu z nich wciąż błyszczy na ściankach, prawda powoli wychodzi na jaw.

Bo w 2025 roku nie pytamy już, kto ma najwięcej followersów.
Pytamy:
kto z nich jest jeszcze prawdziwy?